25 lipca 2012

Jak rozmawiać dziś o rzeczach ważnych i obejmujących zasięgiem szeroki kontekst, aby nie zostać posądzonym o czarnowidztwo, fanatyzm, wariactwo?

Czy tak bardzo uzależniliśmy się od wygody obecnego systemu, że podświadomie, każdego kto wieszczy jego koniec, schyłek nazywa się oszołomem?

Jak to możliwe, że mimo bycia 99% pospólstwa stanowimy w czasach demokracji znaczącą mniejszość? Co  tak bardzo nam się podoba w tym systemie, że boimy się spojrzeć prawdzie w oczy?

Czy to nie dziwne, że w XXI w. filmy z cyklu Monty Pythona uznane byłyby za skrajnie obraźliwe w przeciwieństwie do tego jak były odbierane 40 lat temu?

1 komentarz:

Monika pisze...

A cóż jest wielkiego w wieszczeniu końca? Jak temu zaradzić - taka dyskusja byłaby przynajmniej ciekawa :)