15 września 2013

W kwestii mielenia ciągle tego samego jedno się nie zmieni - zawsze będę miał do tego ciągoty. Wspominam właśnie powrót z imprezy z kieszeniami wypchanymi po brzegi lizakami. Sobotni, słoneczny poranek. Przemierzam, brama po bramie, głęboką Wildę na piechotę. Gorzko wtedy w głowie było, w ustach odwrotnie - lizak nr 14, wanilia plus czekolada. Niebo w gębie, nigdy nie zapomnę tego smaku. Uszy same w sobie też nie narzekają - TV on the Radio wprost z foldera przesyconego uczuciami, które wraz z 42 innymi elementami usunąłem po kliknięciu "Tak". Tak wydawało się wtedy wehikułem w lepszą przyszłość, ale Huston miało po drodze problem i rakieta nie wystartowała w nieskończone nigdzie. Cały czas stoi pordzewiała w hangarze za szkołą i czeka na przemiał razem ze skorodowanymi mózgami. tych drugich czas boi się jeszcze mniej.

Brak komentarzy: