Dziś w nocy:
Zrobiłaś to z takim impetem, że motyle momentalnie podniosły się do lotu.
Nie rozpoznałem Cię w pierwszej chwili, w drugiej się przebudziłem.
Został siniak na policzku.
I słodki niepokój w głowie.
Zapach?
Jak na stacji benzynowej.
Im bardziej zaczynam się angażować, tym wydaje mi się, że większy błąd popełniam. Minęło, mnie już tyle deadline'ów, że zaczynam traktować to jako stan codzienny.
Odzyskuje siebie, którego lubię i z którym jest mi dobrze. Trochę boję się tego, dokąd mnie to prowadzi.